O metodzie i metodyczności
Coś takiego jak metoda może być w pracy teatralnej szkodliwe. Co innego podejście metodyczne, ono często okazuje się przydatne.
Ta pierwsza może być niebezpieczna, bo daje złudną nadzieję, że posiada się klucz otwierający wszystkie zamki, sprawdzony przepis, dzięki któremu za każdym razem udaje się wspaniały wypiek, magiczną formułę przemieniającą od ręki to, co toporne, w złotą myśl. Tymczasem rzeczywistość jest bardziej złożona i wielowymiarowa – niczym drzewa nie udaje się jej wcisnąć do pudełka czy oprawić w ramki. Metoda to jak przepis na sukces, procedura startowa czy instrukcja obsługi. Oczywiście nie wyklucza wariantowości, może uwzględniać odchylenia od normy i obejmować plan B czy nawet C. A jednak w teatrze – dziedzinie pogmatwanej jak życie – często się nie sprawdza (albo sprawdza, ale tylko w ograniczonym zakresie). Tak jak często nie sprawdza się w sytuacji zdobywania ukochanego czy zaledwie upatrzonego partnera (lub partnerki). Relacja międzyludzka (a taką jest relacja teatralna) skrzy się przecież, mieni odcieniami, ulega nieustannie przemianom, jest – niestety? – chimeryczna. Czy znaczy to, że nie ma w niej prawidłowości, żadnych stałych, sekwencji powtórzeń, które są pewne, wzorców zachowań? Pozornie tak jest – i metody (np. psychologiczne) na tym żerują. Tyle że w ostatecznym rozrachunku okazuje się najczęściej, że prawidłowości to były nasze projekcje i chciejstwo, powtórzenia to iteracje, a wzorce to niedokładne szablony. Metoda zazwyczaj dopasowuje do formy, która przykrawa, ucina to, co od niej odbiega. Zawłaszcza to, co tajemnicze i niewytłumaczalne, a potem mieli i wypluwa wygładzone i obłe. I przez to obdarza ułudą skuteczności. Choć przyznać trzeba, że czasami bywa efektywna, a przez to jest tym bardziej zwodnicza.
Co innego podejście metodyczne, które jest niczym zawór bezpieczeństwa. Gdy przypominamy kocioł, w którym wrze od pomysłów, przeczuć, emocji i niepewności, odwołanie się do uporządkowania (czyli np. „dobrze jest zrobić to w takiej a takiej kolejności”), cierpliwe wysłuchanie dobrych rad (czasami udzielanych samemu sobie) może okazać się pomocne. Nie wiemy, jak zacząć – w głowie, w sercu, w ciele przelewa się, grozi erupcją. Co wtedy? Umiejętność zaczynania za każdym razem jakby od zera (oczywiście to niemożliwe, bo kolejne doświadczenia odkładają się w nas jak warstwy czy może dokładniej – przylegają do nas jak sieć; to dlatego słówko „jakby”), jakby się było debiutantem, umiejętność powrotu do źródeł, do podstaw – to element podejścia metodycznego, jak w rzemiośle. Uporządkuj swój warsztat, posprzątaj skrzynkę narzędziową, umyj podłogę, wymaż to, co wcześniej, aby mogło zaistnieć to, co dziś, teraz, już i tutaj. Gdy trafisz na blokadę, w ślepy zaułek, nie wal głową w mur wciąż i wciąż, tylko szukaj szczeliny, która rozsadzi zator. A żeby ją dostrzec, zmień kąt patrzenia, wdrap się na drzewo (dosłownie!), zawiśnij głową w dół – spójrz inaczej, nie tak jak co dzień. Metodycznie, tzn. z konsekwencją i uporem (godnym lepszej sprawy), choć może i nieco chaotycznie i niezbyt zręcznie uciekaj przed rutyną, zejdź z przetartego (również przez samego siebie) szlaku, świadomie daj się wytrącić z równowagi. Sam się z niej wytrąć. I nie myśl, że to się sprawdzi za każdym razem, bo praca w teatrze to jak chodzenie po polu minowym i dobre rzemiosło z całą jego powtarzalnością wcale nie zapewnia przeżycia. Podejście do zadania czy problemu z ufnością (choć bez zadufania) we własne siły (choćby niewielkie) jest kluczowe, choć nie jest kluczem-metodą, wytrychem. Nie zniechęcaj się porażkami, kryzysami – są niezłą lekcją (mimo że zawsze lepiej uczyć się na błędach… innych).
Ale czy podejście do samego siebie (bo przecież z siebie wydobywam to, czym chcę się – w swej bezczelności – podzielić) i do innych jak do płochliwego zwierzęcia, które w każdej chwili może czmychnąć w zarośla – czy ono w ogóle może być metodyczne? Będzie takie, jeśli będzie jednocześnie otwarte na niespodziewane i uwzględniające wcześniejsze doświadczenia, ale bez ich absolutyzowania. Gdy przenikać je będzie i delikatność, i stanowczość – naraz. I wreszcie: gdy będziemy znać reguły (takie np. że należy pracować równomiernie, a nie zrywami) i wiedzieć kiedy, jak i dlaczego warto a nawet należy je odrzucać.
Grzegorz Ziółkowski
14–15 listopada 2016
Tekst ten ukazał się pt. Metoda [w:] Magdalena Grenda, Alternatywny słownik terminów treningu aktorskiego, Wydawnictwo Naukowe Wydziału Nauk Społecznych UAM, Poznań 2017, s. 72–74.